Jej Babcia ma dziś imieniny. Ona zamówił więc u Niej na tę okoliczność (w tym stwierdzeniu nie należy doszukiwać się logiki;)) tort. Czeski tort.
Ona zaczęła przygotowania już w niedzielny wieczór. Korzystała z dobrze znanego przepisu, bo ciacho gościło już u nich na Jego imieniny obchodzone ostatnio aż trzy (sic!) razy.
On więc tłukł w niedzielę swoim dzielnym wojownikiem Shepardem zgraję tłumanów (tumanów, których daje się tłuc) w Mass Effect 3, a Ona ucierała, zarabiała, wałkowała, smarowała, wypiekała – całe 9 spodów z takiej samej co zwykle ilości ciasta. No dobra, 10! Ale ten jeden, najcieńszy przełamał się, spełniając Jego i Jej ciche prośby – nie mogło się przecież obyć bez testów;)
Ostatnie kawałki Ona zamieniła w literki i nieporadne kwiatki – dla Jej Babci.
Wczorajszy wieczór On znów strzelał heady, a Ona zaszyła się w kuchni, przygotowując krem. Zbyt późno zorientowała się, że masła miała za mało. Zrobiła więc krem z połowy porcji – wersja.. hm.. powiedzmy nie uboższa, a light. Krem rozsmarowała, dodała dżemu, sypnęła orzechami.
Literki przyczepiła na (nie, nie na ślinę, bez obaw!) dżem i oprószyła cukrem pudrem.
Babci życzymy dużo zdrowia i niewątpliwych uciech kulinarnych!!! Pozazdrościć takiej Wnuczki :)
OdpowiedzUsuńOj tam.. zaraz tam takie;)
UsuńAle życzenia z radością przekażemy! Od takiej jednej, co na rolady wpaść nie chce;)