wtorek, 20 września 2011

Udka których żadna babka się nie powstydzi!

Ten wpis miał nie powstać, bo jak tu pisać o czymś tak smacznym jak udka kurczaka w miodowo-musztardowej glazurze bez zdjęć, które mogłyby sprawić, że czytającym pocieknie po brodzie ślinka? Bo zdjęć nie było. 

Mięsiwo Ona przygotowywała, czekając na piątkowych urodzinowych gości, ale fotek zrobić nie zdążyła, bo danie z talerzy zniknęło, nim zdążyła obiektyw aparatu przetrzeć.

A udek kupiła 15. Wielkich! Ogromnych, a że sama musiała nieco mięso uporządkować (a tego bardzo nie lubi - wydaje wtedy z siebie dźwięki przypominające: "oooaghuuuułeee"), przy desce do krojenia przeżyła kryzys. Drugi - gdy po 40 min udka w brytfance się nie upiekły, a ugotowały. A goście byli przecież coraz bliżej...


Powyżej zdjęcie Jego dzieła - kulinarnego i fotograficznego, które na bloga z lenistwa chyba zawitać długi czas nie chciało. A może ze względu na anatomiczną budowę? Wszak udka skrzydełek nie mają, by tu przylecieć. 

Jej uda były większe - wiadomo... kolejny powód do utyskiwań przed lustrem zawsze w cenie;) I pozbawione były pietruszki - bo choć świeżutka, poszatkowana czekała tylko na obsypanie, ona zapomniała o tym subtelnym akcencie. No gapa. No niezguła.

Ale do rzeczy. Przepis na udka pochodzi stąd. Zmniejszamy go do 4 udek dla 2 głodnych osób. Ona zje 3, On 1, gdy Ona się rozleniwi;)

Składniki

4 udka kurczaka
60 g miodu
2 łyżki musztardy francuskiej
2 łyżki musztardy Dijon
2 łyżki octu
1 łyżka oleju
sól i pieprz
natka pietruszki 


Ona dzień wcześniej udka nacina w ok. 3 miejscach. Glazurą (musztardy+olej+ocet_przyprawy) smaruje i na noc do lodówki (w brytfance/żaroodpornym naczyniu wkłada). Odpowiednio wcześniej przed obiadem z sosu wyciąga, do naczynia pustego ponownie wkłada, po czym w piekarniku piecze ok. 45 min. mięsiwo przewracając i polewając często. 



Na koniec gotowych udek (mmmm.. jak od kostek odchodzi, jak w ustach się rozpływa!) pietruszką nie posypuje. Z risotto podaje.



Goście - nawet ci, co za udkami nie przepadają - z apetytem wcinają kolację. Jej znów ślinka cieknie... Klawiaturę właśnie wyciera;)