poniedziałek, 13 lutego 2012

Czekoladowe serca pełne malin

Jeszcze w sobotę Jej Mama opowiadała, jak to lubi czekoladę z nadzieniem nie takim, co kot napłakał, ale z takim - od serca: nugatowym, kokosowym albo owocowym.

Ona postanowiła więc także na konto jutrzejszego Dnia Epileptyka przygotować pralinki.


Rzecz prostsza niż można byłoby przypuszczać, choć dość czasochłonna. To idealna praca, gdy za oknem mróz - spokojnie do przygotowania można wykorzystać minusową temperaturę za oknem zamiast za drzwiami zamrażarki.

Składniki
1 tabliczka czekolady mlecznej
garść mrożonych malin
2 łyżki cukru
3 łyżki śmietanki 30%

Ona w kąpieli wodnej roztapia czekoladę i foremkę do pralinek smaruje.. no nie, niestety nie pędzelkiem a małym palcem, który - oczywiście dla ochrony delikatnych opuszków, a nie dla smaku - co chwilę musi oblizywać. Podziwiając padający za oknem śnieg, wystawia na balkon.

W tym czasie w rondelku z cukrem gotuje maliny. Przeciera je przez sitko, odrzucając pestki. On skuszony ich słodkim aromatem przychodzi powyjadać razem z Nią te odrzutki, po czym wraca uporządkować pamiątki po dniu, w którym spełniło się Jego marzenie (pamiętacie? Ona dziękuje, On jeszcze bardziej!).

Ona dodaje jeszcze do malin kremówkę i odstawia do wystygnięcia.

Raz jeszcze foremki smakuje czekoladą i wystawia na mróz. Przestudzoną masę malinową wypełnia foremkę i odstawia na chwilę do zamrażarki, po czym podgrzewa ponownie czekoladę i zapełnia nią foremki po same brzegi.


 


Ona nawet nie będzie udawać, że wszystkie wyszły Jej tak, jak na powyższych zdjęciach - z kilkunastu czekoladek tylko parę ostało się w całości. Nauczona doświadczeniem kolejnym razem nałoży grubszą warstwę czekolady, by spokojnie wydusić pralinki bez słodkich ofiar w nich samych.Ale.. nie ma tego słodkiego, co by do buzi nie trafiło, jak mawia stare porzekadło.


Przepis bierze udział w akcji:
Smakowite Prezenty