Gdy studia się skończyły, wielkość green'owego dania drastycznie zmalała (tudzież: powiększyły się ich żołądki), cena zwiększyła, a przypadkowe towarzystwo zapychało ukraińskim barszczem i makaronową zapiekanką bez smaku. Czas było włączyć koftę do domowego menu.
A weekend jest na to najlepszym czasem: można wtedy bezkarnie kulać całkiem polski ser, który bezwstydnie udawać będzie ten indyjski, lepić go, rozsypywać prawdziwie indyjskie przyprawy, malując z nich na podłodze pachnące obrazy i smakować, próbować, robić na nowo. Wtedy nie trzeba się śpieszyć, można próbować, a wreszcie - delektować się najlepszym kształtem potrawy.
Składniki
1 kostka twarogu
4 średnie ziemniaki
4 łyżki mąki pszennej
1-2 jaja
bułka tarta
olej do smażenia
1 mały jogurt naturalny
2 pomidory
sol, pieprz ziołowy
3 łyżeczki przyprawy garam masala
Ona ziemniaki gotuje i chłodne z twarogiem, pieprzem i solą mieli, dosypuje garam masalę i formuje kuleczki. Gdy nie chcą się lepić, dodaje jajo, kiedy masa jest za rzadka, posiłkuje się mąką.
Całość obtacza w mące, roztrzepanym jajku i bułce tartej.
Próbuje piec je na folii, ale dziadygi się rozlatują. Lekko je więc poirytowana spłaszcza i już On zabiera Jej z rąk patelnię i smaży cierpliwie do zarumienienia.
Do tego On gotuje ryż i obiad gotowy.