Wymarzyła ją sobie na tę jesień. Okrągłą jak słońce, które dziś mocno grzało, pomarańczową jak opadłe liście, po których rano depcze w drodze do pracy i pełną niezwykłego, delikatnego smaku.
Dynia jakby słyszała Jej życzenie i sama do Niej przyturlała. No... może nie do końca sama, bo przecież nikt w bajki o teleportujących się dyniowatych by nie uwierzył, prawda? Przyniosła ją prosto ze swojego ogródka przesympatyczna smakoszka Monia:) (Ona i On dziękuję niezmiernie:)). Tak na jedno popołudnie dynia rozgościła się na Jej firmowym krzesełku, wypełniła parę zleceń, wypiła herbatę i poszła do domu. Usadowiła się na stole w kuchni i czekała cierpliwie na swoją kolej.
Dziś wreszcie dała się obfotografować. Na początku nieśmiało...
...później w całej krasie...
No urodzona z niej modelka, tylko może wymiary do Cindy Crawford niepodobne. Ale za to jakie wnętrze! Patrzcie i podziwiajcie!
Żeby tylko nie było, że ta panienka z małego miasta tak chętnie się rozkraczyła niczym pierwsza lepsza na sławę i pieniądze lecąc - o nie! Nie na kasę, a na patelnię poleci prawdopodobnie w pierwszej kolejności! Ale najpierw Ona musi w przepisach poszperać. Tu na zdrowie dyniowe przepisy znalazła. Sama nie wie, na co się zdecydować.