niedziela, 2 grudnia 2012

Kalendarz adwentowy dla spóźnialskich

Ona długo głowiła się, jak przygotować pierwszy w życiu kalendarz adwentowy. Warunek był jeden. No dobrze, warunki były dwa: zawierać musiał słodkości - to było jasne. Nie mógł być pracochłonny - to nawet bardziej oczywista sprawa.

Ona przeszukała net, ale wiedziała, że na paczuszki przyczepione na poręczy schodów z braku nie tylko poręczy, ale i samych schodów nie może sobie pozwolić. Wymyślne konstrukcje na zbyt małym metrażu także nie przejdą.

Poza tym, jak się okazało, poszukiwanie materiałów do ukrycia niespodzianek nie było łatwe.
- Czy otrzymam jednokolorowe małe torebki na prezenty? - zapytała, mając na myśli małe, czyli maksymalnie 2,5-centymetrowe paczuszki, jednokolorowe - znaczy bez zbędnych wzorków. Sprzedawczyni pokazała Jej zestaw dużych - jakby nie było wzorzystych (chyba że kwiatki i gwiazdki do wzorków nie należą) torebek o wymiarach 6 na 10 i 10 na 15 cm.

- Czy otrzymam małe papierowe bądź tekturowe pudełeczka? - zapytała Ona niczym nie zrażona.
- Koperty tylko - zaproponowała pani. Ona jakoś nie mogła wyobrazić sobie, że zapakuje czekoladki do kopert na miniaturowe telegramy dołączane do bukietów czy prezentów. Spróbowała więc dalej:
- W takim razie może niewielkie woreczki, np. z organzy?
- Reklamówki małe? Tylko zielone - brnęła dalej ekspedientka.
- Papier miękki do pakowania? - Ona nie ustawała.
- Szary mam, ale jest sztywny.

- Ooo!- Ona zareagowała entuzjastycznie na widok zawiązanej niechlujnie czerwonej kokardy z organzy. - Może taką wstążkę dostanę?
- Aaaa! Pewnie, mam! - wlała w Nią nadzieję sprzedawczyni. - Ale czerwonej nie mam.
Z zestawu: zgniła zieleń, zgniły pomarańcz i złoto, Ona postawiła na to ostatnie.
- Jaki ma to wymiar? - Ona zapytała jeszcze.
- Wymiar?... - zastanowiła się głośno ekspedientka. - No nie napisali. - Ona zdziwiłaby się, gdyby dostała jakąś bardziej satysfakcjonującą odpowiedź.

Z papierniczego Ona szybko uciekła do spożywczaka. Tam zakupiła 24 różne cukierasy razy dwa każdy: nadziewane orzechami, pełne czekolady i niezdrowych kalorii. Nad przebiegiem tych zakupów nie ma co się rozwodzić - wybrała, sprzedawczyni zważyła, Ona zaplaciła i tyle. Tak, można normalnie.

W domu szybko zawinęła słodkości w przycięte w kwadrat kawałki materiału. Poprzeplatała je wymiętolonym papierem z otrzymanego ostatnio prezentu. Każdy przewiązała wstążką, którą przyczepiła do dłuższego jej kawałka. Całość zaczepiła na dwóch haczykach nad kuchennym stolikiem.


Wystarczyło, że zawiesiła taki niewyszukany kalendarz, a za oknem zaczął prószyć pierwszy w tym sezonie śnieg.


Z tego zaaferowania pierwszego dnia grudnia nie otworzyli pierwszej paczuszki ze słodkościami. Odbiją to sobie już dziś:) O tak: