Bulgur Ona kupiła podczas odwiedzin u Siostry w Pogotowiu. Kierowała Nią czysta ciekawość. Pszenica okazała się być doskonałą dawką białka i błonnika, lekkim zamiennikiem ryżu i kaszy. Po ugotowaniu ma fenomenalną, delikatną konsystencję.
W wersji na szybko Ona dorzuca do bulguru dostępne pod ręką warzywa, w wersji na długo, żeby nie powiedzieć "na bogato", On rzuca mięsem.
Podczas gdy na blogach królują żurki, jajca i baby, Ona chwali się dzisiejszym obiadem - w wiosennych barwach, postnym - przed świątecznymi pysznościami.
Składniki
1/2 szklaki bulguru
2 szklanki bulionu
1 cebula
1 puszka kukurydzy konserwowej
1/2 zielonej papryki
1 łyżka masła
sól
pieprz
Ona zalewa bulgur 1/2 szklanki wody. Sieka cebulę, którą podsmaża na maśle z dodatkiem soli. W tym czasie podgrzewa bulion.
Bulgur odcedza, przepłukuje wodą i wrzuca do cebuli. Miesza. Dolewa połowę bulionu, dodaje pieprzu i soli do smaku. Gotuje, mieszając. Gdy bulgur wchłonie bulion, Ona dolewa jego resztę. Paprykę kroi w niewielkie paski.
Gdy On wraca z pracy, zdecydowanym ruchem otwiera puszkę z kukurydzą, z którą Ona walczyła pod Jego nieobecność. Pod koniec gotowania (ok. 15 minut), Ona wrzuca na patelnię odcedzoną kukurydzę oraz paprykę. Miesza i odparowuje nadmiar płynu.
On zajada się obiadem, zasypując talerz pieprzem cayenne, Jej bulgur rozpływa się w ustach bez zbędnych przypraw.
Później Ona zaczyna duchowe i jajeczne przygotowania do wielkanocnej baby, a On ulega niskokalorycznej kanapce i jeszcze mniej tuczącej poduszce.
Przepis bierze udział w akcji:
super:) juz doczepiam do akcji:) dzieki!
OdpowiedzUsuń