Do kolacji Ona i On siadają od wielkiego dzwonu. Nie, żeby wszystkie tak ochoczo wrogom oddawali, jak dietetycy nakazują, czy dźwięk kościelnych bić rzadko do nich dochodził. Wolą raczej obiadokolacją o wcześniejszej porze się pożywić. Ale samotnym, o odrobinę troski zabiegającym rybkom odmówić dziś nie mogli. Szczególnie, że z samych Kątów Rybackich drogę przebyły. A to wiadomo - pod prąd, w korkach i bez poślizgu - nie jest łatwo! A rybie wędzonej szczególnie!
Tak więc Ona i On wciągali dziś zgodnie z ruchem wskazówek zegara: tuńczyka (kruchy, suchy, intensywny, do sałatki idealny), śledzia na zimno (kruchy, słony, wyśmienity), śledzia na ciepło (wędzonego, rzecz jasna, bo prosto z lodówki - smaczny, ciągnący się, o intensywnym zapachu), maślanę (zdecydowanego faworyta: rozpływającą się w ustach rybną rozkosz!), na chlebku kończąc.
I już im się marzy kolejna taka kolacja. Więc do Wisły hop i nad samo morze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ona i On dziękują za Twój apetyt na komentarz i życzą smacznego!