Ona wspomniała też pierwsze pierogów przygotowania. Zrobiła je tylko dlatego, by wykorzystać wiśnie, z którymi to nigdy wcześniej zresztą pierogów nie jadła, a których wcześniej w ogrodzie nazrywała - znów w ilościach hurtowych. Postanowiła więc zamknąć je w cieście i zjeść wkrótce z apetytem.
Składniki (na ok. 25 sztuk)
1/2 kg mąki
ok. 1,5 szklanki ciepłej wody
szczypta soli
wiśnie (po 2-3 sztuki na pieroga)
Ona składniki na ciasto wymieszała i rozwałkowała cienko. Wiśnie wydrylował On szybko tak, że Ona się nawet nie obejrzała. A nie obejrzała się, bo ciasto przecież wałkowała, szklanką kółka wycinała i na (od babci na gospodarstwo otrzymanej) maszynce do składania pierożków układała - ciasto, a dalej: wisienki. I trach - zamykała.
Wrzuciła je do lekko osolonego wrzątku i - gdy wypłynęły - wcinała z apetytem. Ze śmietaną, z cukrem. I z Nim rzecz jasna. Dokładnie tak, jak dziś.
Przepis bierze udział w akcji
smaczna historia i bardzo apetyczne pierozki...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy:) Wkrótce przygotujemy coś na ostro, czyli to, co Ona i On lubią najbardziej!
OdpowiedzUsuńZdaje się, że osssstra z Niej i Niego para ;)
OdpowiedzUsuńAleż tam;) Zawartość pierogów miała wskazywać na to, że całkiem słodka;)
OdpowiedzUsuńZjadłabym teraz takie pierogi :) pyszne, muszę kiedyś sama ulepić
OdpowiedzUsuńO świeże wiśnie teraz trudno, ale ciasto będzie idealne np. do śliwek:) Sama chyba spróbuję:)
OdpowiedzUsuń