Ona dostała kiedyś od Kochającej się w książkach ostre papryczki. On był w siódmym niebie, bo ostre papryczki uwielbia!
Babcia Kochającej się w książkach używa ich ponoć do wszystkiego. On ugryzł papryczkę raz. Jak mu pół buziulka wypaliło, zrezygnował. Ona powiesiła ogniste języczki w kuchni, gdzie przez jakiś czas zdobiły wnętrze. On jednak nie byłby sobą, gdyby nie podjął drugiej próby.
Tym razem postanowił przerobić czerwonoskóre na ostra pastę - harissę, które świetnie sprawdziła się jako kanapkowy dodatek ale także marynata do mięs.
Składniki
4 ostre papryczki
1 łyżka kolendry
1 łyżka oleju
pół główki czosnku
sól
Papryczka była tak ostra, że On po rozkrojeniu wyjął z niej pestki. Moczył ją całą noc w osolonej wodzie, a nad ranem z resztą składników (tym razem soli była tylko szczypta) wrzucił do blendera i zmiksował.
Ona przemogła się i spróbowała. Pomimo braku pestek paliło Ją dobre kilka minut. To piekło On z chęcią dodawał do wędlin i sera. Zachwycony!
Przepis bierze udział w akcji:
bardzo fajne, do nachos pasuje jak ulał:)
OdpowiedzUsuńO tak! Z nimi też się świetnie komponuje!
Usuńostrość papryki została jeszcze zredukowana poprzez moczenie przez całą noc w mocno osolonej wodzie. wcześniej nie była jadalna w formie pasty, palenie czuć było przez skórę.
OdpowiedzUsuńA to czego nie powiedział, jak Ona spisywała przepis?;)
UsuńPamiętam, gdzie paliło najmocniej;)
Hihi, to On lubi ostro zjeść. Ja lubię harissę, ale w minimalnej ilości jako dodatek do da kuchni arabskiej, nie sos, bo toż to strasznie ostre :) Dziękuje za dodanie przepisu do akcji Grill 2012 - będzie idealna do koft z grilla, tudzież innych mięsiw :)
OdpowiedzUsuńOj, ostro, ostro. Ona już ratuje język po wciągnięciu odrobiny ostrości, a On jeszcze sięga po dokładkę;)
UsuńHarissę uwielbiam, bardzo często dodaję ją do różnych potraw. Jednak nie jest ona pastą meksykańską, a arabską - głównie z rejonu Libii, Tunezji.
OdpowiedzUsuń